UK zaatakowało Wrocław! Relacja z koncertu 22.02.2015
Na ten koncert czekałem od dawna. Gdy tylko pojawiła się informacja, kupiłem bilety. W końcu okazja do zobaczenia progresywnorockowej supergrupy – UK, nie zdarza się często, a najpewniej nie zdarzy się już wcale. Koncert odbywał się w ramach pożegnalnej trasy.
Trzydziestoośmioletni zespół postanowił wyruszyć w ostatnią trasę koncertową zatytułowaną „Final World Tour”, rozpoczynając ją w Polsce. Otwarcie nastąpiło 22 lutego we Wrocławiu, w sali koncertowej Radia Wrocław.
Supergrupa wystąpiła w składzie: John Wetton – gitara basowa, wokal; Eddie Jobson – instrumenty klawiszowe, skrzypce; Virgil Donati – perkusja; Alex Machacek – gitara elektryczna, instrumenty klawiszowe.
Budynek zrobił na mnie dobre wrażenie. Muzykę było słychać bardzo wyraźnie, w szczególności klawisze, skrzypce i gitarę basową. Niestety, co jakiś czas wokal Johna Wettona był mocno zagłuszany przez wszystkie instrumenty i musiałem się domyślać, jaki fragment tekstu właśnie śpiewa. W tej kwestii akustyk się nie popisał.
Zasmuciła mnie nieco organizacja. Przed budynkiem nie zauważyłem ani jednego plakatu reklamującego trasę koncertową.
Rozumiem, że zespół może być traktowany jako niszowy. Moi rówieśnicy zapytani o znajomość grupy, przecząco kręcili głowami. Dopiero po wspomnieniu o tym, że na gitarze basowej gra człowiek odpowiedzialny za wokal i gitarę na albumie m.in. „Red” zespołu King Crimson (na którym został umieszczony utwór „Starless” ) zaczynali „coś kojarzyć”. Mimo wszystko, skoro Ewa Bem w rozumowaniu organizatora zasłużyła na wielki plakat reklamujący jej koncert, uważam że takiego honoru powinno dostąpić UK.
Zupełnie nie rozumiałem też dlaczego przed koncertem przetrzymywano nas na klatce schodowej radia (bardzo mała) i na zewnątrz (zimno). Pani, która wyszła do nas z informacją o trwającej próbie zespołu, stwierdziła że nie może nas wpuścić do holu. Po 2 minutach jednak zmieniła zdanie, z zastrzeżeniem, że nie możemy wchodzić na salę koncertową. Bardzo dziękuję za ten akt łaski.

Scena przed koncertem zespołu
Mimo wcześniej wspomnianej słabej promocji koncertu, wszystkie miejsca siedzące na sali były zajęte. Widownia składała się głównie z osób w średnim wieku. Wyglądało na to, że jestem spośród wszystkich najmłodszy, ale przywykłem do tego, że zaniżam średnią wieku na koncertach grup tego typu.
Koncert rozpoczął się z około półgodzinnym opóźnieniem. Mimo tego, warto było ten czas niecierpliwie przeczekać.
Nie spodziewałem się takiej dobrej formy Johna Wettona. Cały czas zastanawiałem się czy przypadkiem nie śpiewa z playbacku. Sądziłem, że w tym wieku nie można śpiewać niczym te 38 lat temu. Wywarło to na mnie ogromne wrażenie.
Zaczęli utworem z pierwszej płyty – „Thirty Years” . Debiut został zagrany w całości, z wyjątkiem utworu „Mental Medication”. Drugiego albumu – „Danger Money”, doświadczyłem w postaci „Carrying No Cross”(został zagrany fragmentami, na początku koncertu i w końcowej jego części), „The Only Thing She Needs”, „Caesar’s Palace Blues” i „Rendezvous 6:02”. Zabrakło mi mojego ulubionego utworu „Nothing To Lose” , ale tę stratę przebolałem.
Niewątpliwie, czekałem też na wstawki z albumu „Red” zespołu King Crimson. Wszak UK wcześniej miało w zwyczaju granie „One More Red Nightmare” oraz wcześniej wspomnianego „Starless”. No cóż, nie może być za dobrze. Mimo tego, koncert okazał się kapitalny. Brzmienie instrumentów było wierne studyjnym nagraniom zespołu. To dobrze, bo wszystko wypadło bardzo klasycznie, nie wystąpiło nielubiane przeze mnie przekombinowanie. Za to należy się wielki plus.
Zostałem uraczony solowym występem na instrumentach klawiszowych i skrzypcach przez Jobsona oraz solem perkusyjnym przez Donatiego. Szczególnie ten drugi wypadł rewelacyjnie.
Zdziwiła mnie trochę publiczność. Rozumiem, że w tym wieku nie należy oczekiwać od ludzi żywych reakcji, w szczególności, na koncercie z miejscami siedzącymi. Ale usłyszałem pierwsze dźwięki „In The Dead of Night” , chyba najpopularniejszego utworu, nie mogłem wysiedzieć spokojnie na krzesełku. Ludzie wokół mnie patrzyli na zespół, w tym momencie obojętnie, co mnie zdziwiło. Owszem, UK doczekało się nawet paru owacji na stojąco, ale mimo wszystko, za zagranie tego utworu należałoby rzucać na scenę kwiaty.
Mimo paru wymienionych wcześniej nieprzyjemności, koncert uważam za wyjątkowo udany. Szkoda, bo to ostatnia trasa grupy.
UK zagra jeszcze jutro w Warszawie, rozstając się tym samym z Polską.
Kolejność utworów zagranych na koncercie:
Thirty Years Nevermore Carrying No Cross Alaska Time to Kill Rendezvous 6:02 In the Dead of Night By the Light of Day Presto Vivace
Forever Until Sunday Caesar’s Palace Blues The Only Thing She Needs Carrying No Cross (powtórzenie)
Tekst i foto: Tomasz Hęciak
są takie momenty..są takie epizody..wydarzenia… których się nie zapomina do końca życia – na koncercie żegnającego się z fanami U.K. takim momentem, niesamowitym i przyprawiającym o dreszcze, był jego finał – ten oto, w którym na scenie zostali tylko dwaj starsi Panowe..Jobson i Wetton .. Coda historii U.K.. Zamyka się krąg.Czas się pożegnać.. Carrying no cross..Cudowne dźwieki klawiszy Eddiego Jobsona i łkający, wydobywany z największych zakąmarków duszy, śpiew Johna Wettona…
Gdy dźwięk zgasł..a głos zamarł..na kilka sekund – zamiast tradycyjnego w takich momentach euforystycznego aplauzu i oklasków, gwizdów czy okrzyków – na sali zapanowała przejmująca cisza..
bo wszyscy pojęli, że coś.. że jakaś epoka.. skończyła się.. że coś.. że jakaś epoka..odeszła do historii..
żałuję, że nie brałam udziału!
.. tak obok tematu: na fotce „z hallu” fragmentarycznie zaistniałem..:-)
to całkowite życiowe dno jakie osiągnąłem nie wiedząc o tym koncercie- a na dodatek mieszkam blisko radia Wrocław. Upadek .Wettona miałem na słomiance nad tapczanem 1974-77.Wiecie wogóle co to jest słomianka? To wszystko KC,Roxy UK gra mi we łbie do dzisiaj – każda nuta od 40 lat.Lepiej mi było nie wiedzieć że byli.