The Five Ws and One H
Nie ma co narzekać, w Poznaniu zdecydowanie dzieje się coraz więcej! Po raz kolejny musiałam wybierać między piątkowymi wydarzeniami, i ostatecznie zdecydowałam się wybrać do kolektywu 1a na bardzo tajemniczy wernisaż o nazwie „The Five Ws and One H”. W kolektywie miałam już okazję być, nie da się ukryć, że to miejsce rozkwita i właściwie nie ma już tygodnia bez wydarzenia w tych progach.
Na wernisaż przyszłam lekko spóźniona, obawiając się, że ominą mnie główne atrakcje zapowiadane na stronie Kolektywu na godzinę 20:00. Na szczęście, zgodnie z moimi oczekiwaniami, koncert rozpoczynający wernisaż nieco się opóźnił, więc przyszłam w samą porę.
Wszystko rozpoczęło się krótkim przemówieniem kuratorów – Karoliny Wasilewskiej i Pawła Szostaka, przybliżającym koncept artystyczny wydarzenia oraz przedstawieniem działalności artystów z Wiednia – Titanii Seidl, Daniela Ferstl i Pawła Szostaka. Sama koncepcja wystawy, zwana „The Five Ws and One H” wywodzi się z dziennikarstwa i zakłada konieczność odpowiedzenia na 6 pytań: „who”, „what”, „when”, „where”, „why” oraz „how”, aby uzyskać kompletny raport wydarzeń. Artyści w swoich pracach nawiązywali zarówno do samej formy konceptu składającej się z pięciu i jednej części, jak również przyjęli swoją własną artystyczną interpretację konceptu, którą zamknąć spróbuję we wniosku, że uzyskanie kompletnego obrazu wydarzeń jest w rzeczywistości złudne, fragmentaryczne, niemal niemożliwe.
Po tym krótkim wstępie odbył się eksperymentalny koncert Mieszka Łowżyła (perkusja, synth) i Tadeusza Wnuka (gitara), który był z kolei muzyczną interpretacją idei „The Five Ws and One H”. Koncert składał się z pięciu części wykonanych na perkusji i gitarze, i jednej części na syntezator i gitarę. Każdy utwór był ekspresyjnym odzwierciedleniem kolejno zadawanych pytań.
Po koncercie goście zaproszeni zostali do obejrzenia prac znajdujących się piętro niżej i na specjalny poczęstunek. Instalacja składała się z pięciu prac Titanii Seidl i Daniela Ferstla (Pięć W) oraz z katalogów będących wyjaśnieniem koncepcji (How). Każdy oglądający mógł zabrać jeden z katalogów dla siebie, mając tym samym fizyczną pamiątkę z wydarzenia. Następnie rozpoczęto projekcje serii prac video Pawła Szostaka. W twórczości Pawła znaleźć można było wiele dystansu wobec siebie jako artysty oraz niespodziewanych, czasem absurdalnych, czasem symbolicznych, wydarzeń i sytuacji, które wywoływały niekiedy salwy śmiechu.
Atmosfera na wystawie była wyjątkowo niezobowiązująca i przyjemna. Domowa, a jednocześnie minimalna i schludna oprawa wydarzenia pozwoliła na leniwą kontemplację sztuki, co bardzo ubarwiło mój wieczór. Nic dodać, nic ująć, czekam na kolejne wystawy w kolektywie!
tekst/foto: Ela Lenartowska