by Luke Parker (CC BY-ND 2.0)

Nie śpię, bo oglądam Formułę 1

Patrząc na tytuł tego artykułu, stwierdzam, że jest on niesamowicie dosłowny. Czasami naprawdę zdarza się, że nie śpię, bo oglądam mój ukochany sport. Wstawanie przed 7 rano w niedzielę, by obejrzeć wyścig rozgrywający się w Australii do najprostszych i najprzyjemniejszych czynności nie należy, jednakże to, co dzieje się na torze, w całości rekompensuje mi przerwany romans z własnym łóżkiem.

Królowa sportów motorowych – formuła jeden (w ten sposób prawidłowo wypowiadamy nazwę tego sportu, nie ‚formuła pierwsza’) to coroczny cykl wyścigów jednoosobowych samochodów wyścigowych, rozgrywany na wszystkich kontynentach z wyłączeniem Antarktydy i Afryki. Narodziny F1 datowane są na rok 1950, kiedy to Federation Internationale de l’Automobile (fr. Międzynarodowa Federacja Samochodowa) postanowiła, by rozproszone w różnych krajach zawody samochodów wyścigowych zebrać we wspólne ramy organizacyjne. Wtedy to majętni panowie w różnym wieku, ubrani w okulary motocyklowe, kaski, koszule z krótkim rękawem i mokasyny (jest to tzw. styl na Fangio) zasiedli za sterami swoich pięknych maszyn na torze Silverstone w Wielkiej Brytanii (który jest używany do rozgrywania wyścigów F1 po dziś dzień). Od tamtego momentu wielka maszyna ruszyła i nie zatrzymuje się nawet po 64 latach.

Mój pierwszy obraz związany z F1, który utkwił mi w pamięci, to ostatni wyścig sezonu 1997 roku. Oglądałem go najprawdopodobniej z rodziną na zagranicznym kanale (dziękujmy za wymyślenie kablówki).

Pamiętam jak Michael Schumacher, którego zawsze wspieraliśmy, zderzył się ze swoim rywalem, Jacquesem Villeneuvem. Kierowca Ferrari dzięki temu odpadł z wyścigu, a Villeneuve dojechał do mety, wskutek czego został mistrzem świata. Czasy mojego dzieciństwa zdominował właśnie ten sport. Kiedy reszta dzieciaków w moim wieku marzyła by zostać piłkarzami, ja chciałem być jak moi idole z telewizji. Na komputerze grałem w wyścigi F1, mój zestaw klocków Lego też odnosił się do mojego ulubionego sportu. Z tamtego okresu dosyć sporo pamiętam, np. deszczowe Grand Prix Belgii w 1998r., gdzie doszło podczas pierwszego okrążenia do ogromnej kraksy z udziałem wielu kierowców. W tamtym czasie królowa wyścigów w Polsce nie była tak popularna jak za czasów Kubicomanii, dlatego każdy artykuł z prasy wycinałem i umieszczałem w swoim zeszycie (mam go do dzisiaj!).

Bezpieczeństwo dla kierowców jest priorytetem organizacji FIA, która po śmierci trzykrotnego mistrza świata Ayrtona Senny w 1994 na torze Imola stanęła na głowie, aby do takich sytuacji nie dopuszczać. Niemalże co roku od tamtego czasu wprowadzane są nowe dyrektywy związane z poprawą standardów. Do najważniejszych zmian w regulaminie możemy zaliczyć ochronę głowy kierowcy poprzez zastosowanie bocznych paneli oraz używanie systemu HANS, który chroni kręgi szyjne przed zbyt wielkimi przeciążeniami. Mimo, że od ostatniego śmiertelnego wypadku na torze minęło 20 lat, to i tak zagrożenie utraty życia jest wciąż realne. Przykładem może być tegoroczny wyścig w Japonii, kiedy to w deszczowych warunkach bolid zespołu Marussia, za sterami którego siedział Jules Bianchi, wypadł z toru i uderzył frontalnie w traktor zabierający rozbity samochód innego kierowcy. Niestety, młody francuz doznał poważnych urazów głowy, i w tej chwili walczy o życie w japońskim szpitalu. Trzymam za Ciebie kciuki, Jules, obyś powrócił do zdrowia.

Zdjęcie Ayrtona Senny w swoim bolidzie McLaren - Iwao (CC BY 2.0)

Przed śmiercią Ayrtona Senny (na zdjęciu) kierowcy mieli słabo zabezpieczoną głowę

Mimo oczywistości jaką teraz jest bezpieczeństwo, w latach wcześniejszych nie zawsze przywiązywano do niego taką wagę.

Pod koniec lat 60, kierowcy zaczęli się domagać poprawy tego niezwykle ważnego czynnika, jednakże w odpowiedzi od organizatorów słyszeli tylko: „Jeżeli uważasz, że jeżdżenie jest niebezpieczne, to zajmij się szydełkowaniem albo po prostu zwolnij”. Nie rozumieli co siedzi w głowie kierowcy wyścigowego – brawurowa jazda, chęć wygrania za wszelką cenę. Mimo wszystko, dzielni chłopcy ujarzmiający piekielnie szybkie i niebezpieczne maszyny podjęli stanowcze kroki. Za własne pieniądze kupili karetkę, która w razie wypadku przewoziła rannych kierowców do szpitala; zrzucili się na bariery ochronne wokół toru, które zastąpiły bele z sianem; zaczęli montować pasy do swoich bolidów i używać kasków chroniących całą twarz. Zainteresowanych historią bezpieczeństwa w Formule 1, odsyłam do dokumentalnego filmu z 2013r., pod tytułem „1”, w którym wypowiadają się byli i obecni kierowcy.

Żeby wyjaśnić wszystkie zasady, które rządzą w królestwie sportów motorowych, trzeba napisać książkę, dlatego postaram się wszystko skrócić i przedłożyć w miarę klarownie.

W Formule 1 startuje 11 zespołów, posiadających po 2 zawodników, nie licząc kierowców rezerwowych i testowych. „Racing weekend” czyli weekend wyścigowy składa się z 3 dni – piątku, soboty i niedzieli. W piątek odbywają się dwie sesje treningowe, podczas których kierowcy mogą przyzwyczaić się do toru, wypróbować nową strategię lub ustawienia bolidu. Na sobotę przypada jedna sesja treningowa oraz kwalifikacyjna, która składa się z trzech etapów – Q1, Q2, Q3.

Podczas Q1, wszystkich 22 zawodników walczy poprzez ustanawianie osobistego czasu okrążenia, aby znaleźć się w pierwszej szesnastce najszybszych kierowców. Ci, którzy to osiągną, przechodzą do Q2, gdzie eliminuje się kolejnych 6 kierowców. W Q3 walczy pomiędzy sobą dziesiątka najszybszych, która stara się o zdobycie  pierwszego miejsca zwane Pole Postion. Wyniki odniesione w kwalifikacjach przekładają się na ustawienie na polach startowych podczas wyścigu, który ograniczony jest liczbą okrążeń lub czasowo – 2 godziny. Pierwszych dziesięciu kierowców, którzy dojadą do mety, otrzymuje punkty następująco:

  • Miejsce I – 25 pkt
  • Miejsce II – 18 pkt
  • Miejsce III – 15 pkt
  • Miejsce IV – 12 pkt
  • Miejsce V – 10 pkt
  • Miejsce VI – 8 pkt
  • Miejsce VII – 6 pkt
  • Miejsce VIII – 4 pkt
  • Miejsce IX – 2 pkt
  • Miejsce X – 1 pkt

Tytuł mistrza świata kierowców otrzymuje ten zawodnik, który po zakończeniu całych mistrzostw ma najwięcej punktów. Żeby ułatwić zadanie zdobycia upragnionego miejsca, oprócz rozwiązań czysto technicznych jak dobry silnik czy konstrukcja bolidu, każdy zawodnik może korzystać z porozmieszczanych na torze punktów DRS i używać systemu ERS-K. Proste? Pewnie nie, ale po obejrzeniu jednego, maksymalnie dwóch wyścigów bardzo łatwo jest to złapać.

Obecny sezon jest niesamowicie rewolucyjny. Właśnie w tym roku zastąpiono 2,4 litrowe silniki V8 przez 1,6 litrowe V6 z turbosprężarką. Wpłynęło to na osiągi i dźwięk, który wydaje jednostka napędowa bolidu, co spotkało się z niesamowitą krytyką ze strony fanów. Nie jest to jedyny powód do niezadowolenia zapaleńców F1. Dzięki nowym regulacjom aerodynamicznym, nos (czyli część przednia) niektórych samochodów przypomina w najdelikatniejszych skojarzeniach ryjek mrówkojada. Wiele osób narzeka też na zastosowanie podwójnej punktacji w ostatnim wyścigu sezonu. Oznacza to, że za zajęcie danego miejsca dostaje się podwójną liczbę punktów, np. za zajęcie trzeciego miejsca otrzymamy wtedy 30 pkt (2×15). Na szczęście, zarząd F1 zakazał stosowania od sezonu 2015 kontrowersyjnego nosa oraz zaniechał wprowadzania podwójnej punktacji w ostatnim wyścigu. Z dźwiękiem nowych silników będziemy musieli się jeszcze trochę pomęczyć.

Na zdjęciu kierowca zespołu Toro Rosso Danił Kwiat. Zbliżenie na przód bolidu.

Wiele negatywnych odczuć wzbudziła konstrukcja tegorocznego nosa, która przypomina ryjek mrówkojada. Na takie rozwiązanie zdecydowało się parę teamów.

Sezon 2014 jest o tyle ciekawszy od poprzedniego tym, że rozstrzygnięcie komu przypadnie tytuł mistrza świata kierowców będzie niepewne aż do ostatniego wyścigu. Rok wcześniej, po raz kolejny Sebastian Vettel dominował, co skutkowało zdobyciem 4 tytułu mistrza świata pod rząd. Obecnie młody Niemiec nie ma szans na zdobycie 5 tytułu. Do tej pory nie wygrał żadnego wyścigu w sezonie, w przeciwieństwie do swojego zespołowego kolegi, Daniela Ricciardo. Obecnie walkę o tytuł mistrzowski toczą między sobą Niemiec Nico Rosberg oraz Brytyjczyk Lewis Hamilton, kierowcy z jednego teamu – Mercedesa. Na stan obecny (po GP Stanów Zjednoczonych) to właśnie kierowca z wysp prowadzi w punktacji generalnej i patrząc na jego osiągi w tym sezonie, jest prawie pewne, że do swojej kolekcji dorzuci już drugi tytuł mistrzowski. Jednakże, Formuła 1 nauczyła mnie nieprzewidywalności i dopóki nie zakończy się cała impreza, to wszystko może się zdarzyć. W chwili obecnej, do końca sezonu zostały już tylko 2 wyścigi – Grand Prix Brazylii na torze Interlagos oraz Abu Zabi na Yas Marina. Odbędą się odpowiednio 9 i 23 listopada. Na moją obecność przed telewizorem możecie liczyć, zapraszam też Was, bo macie okazję zobaczyć finał dosyć emocjonującego roku.

Lewis Hamilton (po lewej) oraz Nico Rosberg (po prawej) toczą ze sobą walkę, która potrwa do ostatniej rundy sezonu

Lewis Hamilton (po lewej) oraz Nico Rosberg (po prawej) toczą ze sobą walkę, która potrwa do ostatniej rundy sezonu

Tekst: Tomasz Hęciak
Foto:Luke Parker(CC BY-ND 2.0)
Iwao(CC BY 2.0)
Jake Archibald(CC BY 2.0)
Jake Archibald(CC BY 2.0)

Comments

2 Komentarzy

  1. Malgorzata

    Regulamin F1 jest dla mnie tak oczywisty, że nie miałabym cierpliwości tego zapisywać i komuś tłumaczyć :) Podziwiam, pozdrawiam i zapraszam na moją stronę https://www.facebook.com/pages/F1-Show/118166564885182?fref=ts

Odpowiedz na Tomasz H Anuluj